sobota, 14 stycznia 2012

Co wiesz o antybiotykach?

Antybiotyki, grupa leków mających zdolność niszczenia bakterii lub hamowania ich wzrostu. Antybiotyki nie działają (lub działają w znikomy sposób) na zdrowe komórki organizmu. Początkowo otrzymywane były z hodowli gł. grzybów czy bakterii, obecnie wiele z nich wytwarza się sztucznie.

Pierwsze antybiotyki powstały na bazie penicyliny, odkrytej 1928 przez A. Fleminga, 1942 wprowadzonej do lecznictwa dzięki badaniom H.W. Floreya i E.B. Chaina (1945 wszyscy trzej otrzymali Nagrodę Nobla). Nazwa antybiotyki została stworzona 1945 przez S.A. Waksmana. Mechanizm działania tych leków jest różny: niektóre uszkadzają błonę komórkową bakterii, powodując rozpad komórki (tak działa np. penicylina), inne hamują syntezę białka przez bakterię i tym samym uniemożliwiają jej wzrost i podział (np. tetracykliny, makrolidy).







Ze względu na budowę i działanie środki te dzieli się na kilka grup: 1) antybiotyki beta-laktamowe, w których skład wchodzą pochodne penicyliny, oraz cefalosporyny; 2) tetracykliny; 3) antybiotyki aminoglikozydowe; 4) antybiotyki peptydowe i antybiotyki o innej budowie. Z powodu narastającej oporności bakterii poszukuje się wciąż nowych, bardziej skutecznych antybiotyków.

Antybiotyki, często nadużywane, stosowane niewłaściwie lub zbyt krótko, wywołują powstawanie wśród bakterii zjawiska tzw. oporności, która polega na wytwarzaniu specjalnych białek (przykładem może być obecność w wielu bakteriach tzw. beta-laktamazy), rozkładających dany antybiotyk, co powoduje brak jego niszczącego działania na dany szczep bakterii (oporne drobnoustroje niszczą cząsteczkę antybiotyku, zanim ta zdąży uszkodzić bakterię). Ponieważ żaden antybiotyk nie działa na wszystkie rodzaje bakterii, powinien być ściśle dobrany, często trzeba wykonywać szereg badań (np. posiew z antybiogramu) w celu ustalenia drobnoustroju, który wywołał chorobę, oraz jego oporności na antybiotyki.

Wiele antybiotyków niszczy florę bakteryjną przewodu pokarmowego i w związku z tym pozbawia ustrój witamin przez nią wytworzonych. Zakłóca to równowagę mikrobiologiczną, doprowadzając do niepohamowanego rozwijania się innych bakterii i grzybów na dane antybiotyki niewrażliwych. Rozwija się wówczas stan zapalny błon śluzowych, szczególnie dokuczliwy w jamie ustnej, pochwie, odbytnicy, dochodzi do wymiotów i biegunki.








O czym należy pamiętać?

  • nie istnieje uniwersalny antybiotyk, który pomoże na wszystkie dolegliwości,
  • antybiotyk nie może być stosowany „w ciemno”,
  • antybiotyk należy przyjmować według wskazówek lekarza, nie można odstawiać go wcześniej, niż zostało to przewidziane,
  • antybiotyków nie wolno stosować „na własną rękę”,
  • antybiotykiem nie należy leczyć ani przeziębienia ani grypy.

czwartek, 12 stycznia 2012

Masz chrypkę? To masz problem...

Obrzęk Reinkego: zagrożenie rakiem krtani?

Obrzęk Reinkego (łac. oedema Reinke) to schorzenie krtani; opuchlizna, zazwyczaj obustronna, która pojawia się pod nabłonkiem pokrywającym fałdy głosowe (szczelinowata przestrzeń podnabłonkowa, przestrzeń Reinkego). Wymaga leczenia zabiegowego, przede wszystkim ze względu na możliwe powikłania.
Objawy obrzęku Reinkego, zwłaszcza na początku, zwykle są lekceważone. Bywa, że jedyne sygnały choroby to poranna chrypka, czasem (już przy dużych obrzękach) uczucie duszności. Tymczasem w Polsce aż 80% nauczycieli uskarża się z powodu przewlekłej chrypki, a zarazem niewielu spośród nich trafia z tym problemem do specjalisty.

Każda chrypka, nawet bez innych towarzyszących objawów, utrzymująca się powyżej 2-3 tygodni, wymaga konsultacji z laryngologiem (kieruje do niego lekarz pierwszego kontaktu), a jeszcze lepiej z foniatrą . Może bowiem oznaczać nie tylko obrzęk Reinkego, ale i raka gardła czy guzki strun głosowych. Rak gardła nie jest bardzo częstym złośliwym nowotworem, ale zarazem bezwzględnym zabójcą (wysoka śmiertelność to przede wszystkim skutek późnego rozpoznania choroby). Guzki strun głosowych (zwane też "guzkami śpiewaczymi"), chociaż nie są uznawane za stan przedrakowy, wymagają leczenia (skuteczne jest nie tylko oszczędzanie głosu, ale i np. jonoforeza), gdyż mogą utrudniać oddychanie.
Zdarza się, że lekarz pierwszego kontaktu z powodu chrypki, zamiast do laryngologa, kieruje do endokrynologa. To uzasadnione, jeśli podejrzewa problemy z tarczycą, które mogą objawiać się także w ten sposób.



Niech infekcja cię nie zmyli
Bywa, że chrypka towarzyszy zwykłemu przeziębieniu, zapaleniu gardła. Gdy infekcja ustępuje, a chrypka pozostaje, często uznajemy, że to taki naturalny objaw pochorobowy. Z czasem przyzwyczajamy się do "nowego" głosu i uznajemy, że taka "nasza uroda". Niestety, takie rozumowanie może być bardzo niebezpieczne. Wszelkie problemy z krtanią i strunami głosowymi leczą się łatwo. Kluczowy jest jednak moment rozpoznania. Im później, tym, oczywiście, gorzej.

Kto szczególnie zagrożony?
Powstawanie obrzęku Reinkego to najprawdopodobniej efekt podrażnienia lub przeciążenia strun głosowych. Za drażnienie śluzówki krtani często odpowiedzialne są przemysłowe toksyny wziewne, ale przede wszystkim palenie papierosów. Krzywdę zatem robimy sobie sami.
Ogromne znaczenie ma także nadmierny wysiłek głosowy. Ponieważ zasadniczo gadatliwość to domena kobiet, to panie częściej cierpią z powodu obrzęku (odwrotnie jest z rakiem gardła: w Polsce średnio na czterech chorych mężczyzn przypada jedna kobieta). Ważne jest nie tylko to, ile mówimy, ale i jak, stąd niejednokrotnie u osób z obrzękiem Reinkego i guzkami śpiewaczymi elementem leczenia jest również ustawianie głosu (nauka takiego artykułowania i akcentowania, by nie przeciążać strun głosowych).

Zawody zagrożone: nauczyciele, wokaliści, dziennikarze, prawnicy, czyli wszyscy, którzy służbowo operują głosem.

Leczenie konieczne?

Obrzęk Reinkego początkowo powoduje "tylko" chrypkę. Z czasem pojawia się ból gardła, trudności podczas przełykania (nawet płynów, śliny), a obrzęk utrudnia oddychanie (w skrajnych przypadkach: grozi to uduszeniem we śnie). Nasilająca się chrypka może doprowadzić do utraty głosu, co dla osób "pracujących" głosem jest szczególnie niebezpieczne.

Obrzęk Reinkego raczej nie przekształca się w raka, ale to jeszcze nie oznacza, że takie zmiany nowotworowe można zostawić same sobie. U kilku procent chorych ze zmianami łagodnymi stwierdza się dysplazję nabłonka, czyli stan przedrakowy. To spore ryzyko, stąd wskazanie, by obrzęku pozbyć się jak najszybciej.

O sposobach leczenia powinien decydować specjalista: laryngolog lub foniatra. Podstawowa metoda to zabieg mikrochirurgiczny lub laserowy. Czasem trzeba go przeprowadzić w ratach: najpierw zoperować jedną strunę głosową, a po jej wygojeniu drugą.

Pomocna bywa też jonoforeza, oszczędzanie głosu. Bywa, że zmiany alergiczne, ustępujące po usunięciu drażliwego czynnika czy zastosowaniu odpowiednich leków doustnych, są początkowo mylone z obrzękiem Reinkego. Decyzja o zabiegu zapada więc dopiero po starannej diagnostyce i obserwacji.

środa, 11 stycznia 2012

Sesję czas zacząć


Sesja - System Eliminacji Słabych Jednostek Akademickich. Najbardziej znany sposób uwalenia studenta przez profesorów, pozbawiający go młodzieńczych nadziei i planów na barwne życie studenckie: balowanie i obijanie się przez minimum 5 lat. Każdy student chciałby, żeby tydzień przed sesją trwał 14 dni.Sesja znana jest z dużego stopnia niespodziewalności, stąd wziął się znany powszechnie zwrot grzecznościowy "W tym roku sesja znów zaskoczyła studentów". Niektórzy błędnie uważają, że dzięki tzw. "dopalaczom" zyskają więcej energii i chęci do nauki. Jeszcze inni kierują się zasadą "pierdole, co będzie, to będzie".











Sprawdzone sposoby na zaliczenie sesji

Niestety, takowe nie istnieją.
Ostatnio naukowcy z Boston Maseczuset odkryli że student który nie przystąpi do sesji nie podlega jej prawom, co pozwala stwierdzić że ów student nie może być "uwalony". Dlatego ryzykiem jest stwierdzenie, że student nie uwalony to student, który zdał. Student, który zdał to taki któremu wpisano ocenę do indeksu.

Syndrom Pełnej

Polega na oszukiwaniu własnego rozsądku, że najodpowiedniejszą porą na rozpoczęcie nauki jest tzw. "pełna" godzina. Student z tym syndromem powtarza zazwyczaj takie frazy: "Biorę się od dwunastej... Biorę się od trzynastej... Ile mam minut do czternastej?... Jeszcze przed piętnastą zdążę wejść na nk... Do szesnastej i tak nic nie zrobię, bo trzeba zjeść obiad. Biorę się od siedemnastej...". Zwykle kończy się na tym, że student bierze się do nauki na 2-3 godziny przed egzaminem, zamiast planowanych 2-3 dni. Bądź przy energy drinkach uczy się od 20:00 do 2:00 rano w tym: 2 godziny zbierania się do nauki, godzina dyskusji z kolegami na temat nauki i jutrzejszego egzaminu, kąpiel, kolacja i kolejny energy drink mamy już "jutro" i tutaj trzeba popisać na gadu gadu, w końcu student jest szczęśliwy dostał "prawdopodobnie" jutrzejszy test i musi go sobie rozwiązać. Udaje mu się to, uczy się go do rana a gdy przychodzi na egzamin student jest w szoku: "mogłem się jednak nauczyć, profesor nie jest takim głupcem za jakiego go miałem".

Syndrom Jednego Dnia

Następuje najczęściej po Syndromie Pełnej. Objawia się powtarzaniem frazy: "Gdybym miał jeszcze jeden dzień, to nauczyłbym się wszystkiego na egzamin".

Objawy zbliżającej się sesji

Student w stanie przedsesyjnym to jednostka bardzo żywiołowa, pełna chęci do życia i zabawy, optymistycznie nastawiona do wszystkiego; przeczuwa sesję, jednak skrajny optymizm sprawia, że student ma chęć do nauki, która jednak poparta jest działaniem w skrajnych tylko przypadkach. W miarę zbliżania się sesji, rośnie nerwowość osobnika studiującego, pojawia się stres, rozdrażnienie i zmęczenie. Student zmienia tryb życia na nocny w przekonaniu że nocą będzie mógł się uczyć, ponieważ wszyscy mogący mu w tym przeszkadzać śpią. Myślenie to jest o tyle błędne, że dotyczy wszystkich studentów, czego efektem jest wzmożony ruch nocny w pubach, barach oraz sklepach monopolowych. Na kilka dni przed sesją student zaczyna nie wytrzymywać presji psychicznej, pije więcej, śpi mniej. Po kilku dniach takiego życia, przed samą sesją na skutek silnego zmęczenia organizmu mózg przestaje poprawnie funkcjonować i student nie jest w stanie prawidłowo oceniać zagrożeń jakie na niego czekają, zwykle przechodzi do rozumowania "pierdole, co będzie, to będzie" i naraża się na niebezpieczeństwo oblania egzaminu lub nawet roku. W takiej sytuacji tylko nieliczne jednostki potrafią przetrwać tylko z pomocą szczęścia, a pewna część studentów nawet przy zaburzeniach pracy mózgu potrafi wykorzystać pomoce naukowe przydatne do zaliczenia egzaminu: ściągę, podpowiadanie, przełożenie egzaminu, poprawkę sesji we wrześniu (patrz - 'kampania wrześniowa', Sesja Poprawkowa) oraz powtarzanie przedmiotu i roku. Gdy sesja przemija student znów budzi się do życia, częściowo wraca do dziennego trybu życia, jego stan psychiczny się poprawia i jak po każdej sesji po raz kolejny powtarza sobie, że do następnej sesji będzie uczył się na długo przed jej rozpoczęciem.



Zobacz blogi moich znajomych!

http://majkazdrowie.blogspot.com/


http://promowaniezdrowia.blogspot.com/2012/01/zapraszam-do-wypenienia-ankiety.html


http://masaz-zdrowie.blogspot.com

wtorek, 3 stycznia 2012

Zapraszam do wypełnienia ankiety! :)

https://docs.google.com/spreadsheet/viewform?hl=pl&formkey=dFBBNkFLWkN3WDJ6RG41bmtOaDRiU2c6MQ#gid=0

Piękna w niepogodę

Jesienią i zimą skóra twarzy narażona jest na wiele niebezpieczeństw. Dlatego właśnie w tym okresie należy szczególnie starannie ją pielęgnować.


Gdy tylko nadejdą chłodniejsze dni nasza skóra staje się szorstka, przesuszona, napięta, a popękane naczynka stanowią jej wątpliwą ozdobę. Zacinający deszcz, silny wiatr, mróz nie służą twarzy - łuszczy się, staje się napięta i swędzi. W ekstremalnych warunkach pogodowych może dojść do przemrożenia, a nawet odmrożenia. Dużym wyzwaniem dla skóry są też gwałtowne zmiany temperatury np. gdy wychodzimy z ciepłego pomieszczenia na zewnątrz i odwrotnie. Z kolei w klimatyzowanych pomieszczeniach cera traci wilgotności, staje się przesuszona.

Pod wpływem złych warunków atmosferycznych, naczynia krwionośne zwężają się, co sprawia, że skóra nie jest już tak dobrze ukrwiona. Sebum w niskich temperaturach gęstnieje i trudniej się rozprowadza. Zaburzona zostaje ochronna, hydrolipidowa warstwa skóry. Największe problemy mają w tym okresie osoby z cerą suchą, delikatną i naczynkową. Ale często także posiadaczkom cery tłustej i normalnej, skóra zaczyna się buntować, odczuwają pieczenie i uczucie ściągnięcia. Nie ma się czemu dziwić, w zimie skóra wysusza się dwa razy szybciej niż latem! Złe warunki pogodowe powodują też mikrouszkodzenia. Bardzo wrażliwa cera może reagować nawet atopowym zapaleniem skóry.

Nie daj skórze zmarznąć

Nie jest prawdą, że krem nawilżający zimą szkodzi. Nowoczesne formuły, np. lekkie kremy lipidowe, potrafią chronić skórę także przed mrozem. Jeśli twoja aktywność w zimnych porach roku ogranicza się do przejścia z samochodu do klatki schodowej - nie musisz kupować zimowych kosmetyków. Jeśli jednak dużo czasu spędzasz na powietrzu, warunki są ekstremalne (czyli duży mróz, poniżej - 10 st. czy np. zacinający lodowaty deszcz) lepiej zastosować krem ochronny. Powinien być tłusty lub półtłusty - tego typu preparaty często robi się na bazie wazeliny. Idealny kosmetyk ochronny powinien zawierać nierozpuszczalne w wodzie tłuszcze, jak na przykład lipidy i ceramidy, które uszczelniają naskórek i ograniczają utratę wody. Substancje takie jak mocznik, kwas hialuronowy, gliceryna czy kwas mlekowy utrzymają wilgotność warstwy rogowej skóry i zapobiegają wysychaniu i spękaniu skóry. Konieczne są także filtry przeciwsłoneczne - gdyż promienie UV działają tak samo intensywnie przez cały rok, niezależnie od pogody.

Krem ochronny należy nakładać na 30 minut przed wyjściem na mróz, ale także około 20 minut przed zrobieniem makijażu, gdyż inaczej na skórze pozostanie tłusty filtr i będziemy miały problemy z jego nałożeniem.

Ochroną przed mrozem może być także makijaż. Zimą podkład tworzy na skórze rodzaj "kołderki". Nie powinien on zawierać dużych ilości wody, która by "ścinała" pozostałe kosmetyki - czyli lepiej stosować podkład w kompakcie. Wybierając go lepiej zdecydować się na silnie kryjący, dzięki czemu zaczerwienienia nie będą tak widoczne. Zamiast błyszczyków czy szminek o przedłużonym działaniu, stosujmy pomadki z woskami. Tusz do rzęs wodoodporny, a cienie do powiek najlepiej w musie. Ze względów estetycznych ostrożność należy zachować przy używaniu różu do policzków - przy naturalnym zaczerwienieniu ten kosmetyk prezentuje się nie najlepiej.





Pajączki i czerwone nosy

Zaczerwieniony nos to przypadłość osób z problemami naczyniowymi. Tego typu skóra powinna być w chłodnych porach roku nie tylko zawsze zabezpieczona kremem ochronnym, ale także pielęgnowana preparatami zawierającymi substancje wzmacniające ścianki naczynek, poprawiające krążenie krwi i zmniejszające zaczerwienienia. Najbardziej wartościowe składniki to: wyciąg z pestek winogron, miłorząb japoński, arnika, witamina K, witamina C, mirt. Można je aplikować w postaci maseczek lub stosować grubą warstwę kremu na noc. Rozszerzone naczynka warto zamaskować zielonym korektorem, a następnie przypudrować. Po powrocie z dworu nie wolno od razu siadać przy kaloryferze i pić gorących napojów, tylko należy stopniowo ogrzewać ciało. Aby wzmocnić delikatne naczynka, warto łykać rutinoscorbin lub cerutin. Zaczerwienienie zaś mogą zmniejszyć kompresy z szałwii. Przed jesiennymi chłodami warto "zamknąć" rozszerzone naczynka w gabinecie kosmetycznym (np. przy pomocy zabiegu laserem), ponieważ zmiany będą się nasilać pod wpływem niskich temperatur. A nieleczone "pajączki" z upływem lat mogą się skończyć trądzikiem różowatym.

Wysuszona skóra i spierzchnięte usta

Najczęstszy problem zimą, zwłaszcza przy skóry wrażliwej, to nieprzyjemne uczucie ściągnięcia, szczypania, miejscowe zaczerwienienie i podrażnienie a także łuszczenie. Są to objawy przesuszenia. Pomoże intensywnie nawilżająca maseczka, przeznaczona do danego typu cery, którą należy nakładać nawet 3-4 razy w tygodniu. Po 20 minutach resztki preparatu, których skóra nie wchłonęła, zbierz chusteczką higieniczną. Na koniec przetrzyj twarz tonikiem. Z domowych sposobów skuteczna jest także maseczka z siemienia lnianego lub z roztartego z łyżka oliwy banana. I oczywiście dobry krem nawilżający stosowany na noc. Pamiętaj, że odwodnieniu zapobiega także picie wody mineralnej.

Zimą często pierzchną też usta. Musimy o nich pamiętać - pozbawione podściółki tłuszczowej wargi wymagają specjalnej troski. Dlatego przed wyjściem z domu posmaruj usta tłustą ochronną pomadką z masłem shea, filtrami UV, woskiem pszczelim lub olejami roślinnymi. Należy powtarzać tę czynność kilka razy dziennie. Jeśli usta pod wpływem mrozu popękają, nie można zrywać ani obgryzać sterczących skórek, gdyż powstaną piekące ranki. Trzeba smarować usta wazeliną i cierpliwie czekać, aż naskórek się zregeneruje.

Pomaga też samodzielne wykonanie masażu ust i nałożenie maski. Masujemy wargi kolistymi ruchami za pomocą miękkiej szczoteczki do zębów. Zabieg ten usuwa zrogowaciały naskórek i poprawia ukrwienie. Następnie nakładamy grubą warstwę balsamu do pielęgnacji ust lub miodu.

Zabójcza mieszanka: słońce i mróz

Prawdziwym wyzwaniem dla cery są zimowe wakacje. Podczas wyjazdów na narty skóra twarzy musi się zmagać nie tylko z mrozem i zimnym wiatrem, ale także ze słońcem. Odbite od śniegu promienie słoneczne atakują naszą skórę zimą dużo silniej niż latem na plaży. Dlatego trzeba pamiętać by krem ochronny zawierał wysoki filtr, najlepiej SPF 50. Koniecznie smaruj nim nie tylko twarz, ale także wrażliwe płatki uszu. Na mrozie trzeba koniecznie zdjąć kolczyki, które mogą spowodować odmrożenie uszu lub nosa.

To najpoważniejsze, co może się przydarzyć naszej skórze. Odmrożenie następuje, gdy dochodzi do zamarznięcia tkanek organizmu i uszkodzenia mniejszych naczyń krwionośnych przez kryształki lodu tworzące się na skórze. W lżejszych przypadkach przemrożenia części ciała nim dotknięte stają się czerwone i bolesne. Dalsze wystawianie na zimno nasila objawy. Odmrozić możemy policzki, nos, uszy. Staja się wtedy zimne, blade, gładkie, błyszczące i odrętwiałe. W takim wypadku powinniśmy jak najszybciej poszukać pomocy lekarskiej.

Jak wzmocnić słabą płeć

Kobiety chorują inaczej niż mężczyźni. Różnić się mogą objawy, przebieg, a nawet profilaktyka tych samych schorzeń. Co nas częściej nęka i co trzeba robić, by nie dać się owym bardziej "kobiecym" przypadłościom?



Różnice między kobietą i mężczyzną widać na pierwszy rzut oka. I nie chodzi tylko o narządy płciowe. Mężczyźni mają więcej masy mięśniowej i "grubsze" kości, więc zwykle są wyżsi i ciężsi od nas. Kobiety najczęściej mają delikatniejszą budowę i są niższe. Ceną "za zgrabność" bywa jednak wcześniejsza i szybciej postępująca osteoporoza. Niestety, mamy w organizmie więcej tkanki tłuszczowej niż panowie i wolniejszą przemianę materii. To sprzyja otyłości, ale też rozwojowi cukrzycy typu 2. Rodzimy dzieci i choć ciąża to nie choroba, sprzyja powstawaniu np. żylaków. Andropauza zmniejsza u mężczyzn poziom testosteronu, co skutkuje mniejszym libido i wydolnością organizmu. Menopauza zmniejsza nam stężenie estrogenów, co osłabia nasze libido i pogłębia zmarszczki, ale również sprzyja wystąpieniu chorób serca, stawów czy tarczycy.Mimo takich "obciążających" nas różnic mężczyźni w Polsce żyją dziś średnio 76 lat, a kobiety kilka lat dłużej. W sukurs przychodzi nam bowiem genetyka. Dziewczynki rodzą się silniejsze od chłopców. Ponadto natura wyposażyła nas w większą odporność, obdarzając przy- wilejem rodzenia potomstwa. Częściej i chętniej niż panowie odwiedzamy kontrolnie lekarzy i robimy zalecane badania. Naszym atutem jest również to, że po-dejmujemy różne działania profilaktyczne (np. stosuje-my niskocholesterolową dietę, dbamy o linię), by nie nękały nas te bardziej "kobiece" niż "męskie" schorzenia.

Osteoporoza

Kobiety chorują na nią 6-8 razy częściej niż mężczyźni.

Nasze kości są najmocniejsze wtedy, gdy mamy 20-35 lat. Potem stale "tracą na wadze", niemal 1 proc. masy rocznie. U kobiet ten proces zaczyna się wcześniej niż u mężczyzn, a ponadto im bliżej menopauzy, tym tempo tzw. rzeszotnienia kości jest szybsze. Dlaczego tak się dzieje? Otóż, panie zwykle są drobniejsze od panów, a więc nasza masa kostna wyjściowo jest mniejsza. Ponadto po 35. roku życia, w ciągle przebudowującej się tkance kostnej, zaczynają dominować komórki "żerne" (osteoklasty), dlatego zostaje przyspieszony proces rozpuszczania i niszczenia tkanki, a to z kolei powoduje, że jeszcze szybciej zmniejsza się masa kostna i kości stają się słabsze. Im bliżej kobieta jest menopauzy, tym bardziej proces ten przyspiesza, bo zmniejsza się wtedy estrogenowy parasol ochronny nad kośćmi. Poza tym, bardzo ważnym składnikiem kości jest siatka kolagenowa z kryształami soli wapnia. Gdy w organizmie za mało jest wapnia (u kobiet to nie tylko nieprawidłowa dieta, ale też np. liczne i częste porody), kość staje się krucha i porowata, a wtedy łatwo o złamania. Zbyt mała aktywność fizyczna także sprzyja osteoporozie, a kobiety zwykle mniej się ruszają niż mężczyźni. I wreszcie, kobiety coraz częściej ostatnio sięgają po używki - papierosy, alkohol, kawa - a to czynniki ryzyka osteoporozy. Jeśli jeszcze kobieta genetycznie jest obciążona skłonnością do rzeszotnienia kości (mamie lub babci przytrafiały się złamania), trzeba dmuchać na zimne. Rada dla ciebieSpędzaj jak najwięcej czasu w ruchu na świeżym powietrzu i jadaj produkty bogate w wapń (nabiał, szprotki z ośćmi).Ważne badaniaW diagnostyce osteoporozy najważniejsza jest densytometria (rodzaj prześwietlenia).

Cukrzyca typu 2Kobiety chorują na nią 2 razy częściej niż mężczyźni.

Organizm szybko przetwarza jedzenie w glukozę, która jest potrzebna naszym komórkom, żeby wykorzystywały ją jako energię do życia i wykonywania swoich specjalnych zadań. Żeby glukoza mogła się dostać do wnętrza komórki, potrzebna jest insulina - hormon produkowany przez trzustkę. Jeśli trzustka produkuje jej zbyt mało albo komórki z jakiegoś powodu nie chcą się otworzyć "insulinowym kluczem" przed glukozą, nadmiar cukru krąży we krwi. I dochodzi do cukrzycy. To prawda, że choroba ta ma charakter genetyczny (można odziedziczyć skłonność do cukrzycy), ale jednocześnie jej przebieg w dużej mierze zależy od wpływu środowiska. Cukrzycy sprzyja m.in. otyłość będąca efektem złej diety i małej aktywności ruchowej. A więcej jest otyłych kobiet niż mężczyzn. Ujawnieniu się tej choroby sprzyjają też wielodzietność i menopauza.

Rada dla ciebie - db
aj o prawidłową wagę. Będąc w ciąży, kontroluj poziom cukru we krwi i - jeśli trzeba - lecz tzw. cukrzycę ciężarnych. Ważne badania- w diagnostyce cukrzycy zalecane jest określenie poziomu glukozy we krwi na czczo i - jeśli to konieczne - godzinę po jedzeniu. 

Żylaki nóg

Kobiety chorują 3 razy częściej niż mężczyźni.

Naszymi żyłami bezustannie płynie krew. Aby popłynąć z nóg w stronę serca, musi pokonać siłę grawitacji - co wcale nie jest takie proste. Żeby krew się nie cofała, w żyłach znajdują się ma-łe zastawki. Otwierają się, gdy krew płynie w górę i zamykają w odpowiednich momentach. Niestety, czasem zastawki nie domykają się szczelnie i wtedy dochodzi do zastoju krwi w nogach. W efekcie żyły rozciągają się nienaturalnie i pojawiają się na nich gruzełki. To właśnie żylaki widoczne pod skórą jako kręte, niebieskawe linie. Wiadomo, że skłonność do powstania żylaków dziedziczymy po przodkach. Ale również same na nie pracujemy, np. mało się ruszając. Za mało ruchu to słabe mięśnie nóg. A słabe mięśnie nóg nie są w stanie wspomóc pompowania krwi w stronę serca. Obcisła bielizna i ubrania także utrudniają krążenie krwi. Podobnie jak praca stojąca, zakładanie nogi na nogę, nosze-nie butów na wysokich obcasach i z obcisłymi cholewkami. Także ciąża to czas, gdy u kobiet częściej ujawniają się żylaki.Rada dla ciebiePrzy skłonności do żylaków - widoczne już pierwsze "pajączki" - nie bierz gorących kąpieli i nie chodź do sauny. Masuj nogi, używając preparatów np. z kasztanowcem.Ważne badaniaW diagnostyce żylaków zalecanym badaniem jest USG układu żylnego (tzw. doppler).

Niedoczynność tarczycy

Kobiety chorują 5 razy częściej niż mężczyźni.

Do tarczycy trafia jod z pożywienia i z powietrza. Ona gromadzi go i przetwarza na hormony: tyroksynę (T4), trójjodotyroninę (T3) i kalcytoninę. Wpływają one na rozwój i działanie całego organizmu. Jeśli tarczyca nie dostanie codziennie niezbędnej porcji jodu, zacznie się powiększać, tworząc z czasem tzw. wole. Może być ono przyczyną zarówno nadczynności (za duża produkcja hormonów), jak i niedoczynności (zbyt mała produkcja hormonów) tarczycy. Przyczyną niedoczynności tego gruczołu jest najczęściej niedobór jodu (uwaga, kobiety w ciąży i karmiące piersią potrzebują więcej tego pierwiastka), ale też m.in. stan zapalny tarczycy, zaburzenia pracy układu odpornościowego, a nawet... silny stres (a kobiety zwykle silniej niż mężczyźni go przeżywają). Z pewnością na pracę tarczycy duży wpływ mają żeńskie hormony płciowe, dlatego u kobiet zaburzenia pracy tarczycy najczęściej pojawiają się podczas tzw. burz hormonalnych, czyli w okresie dojrzewania, ciąży, karmienia piersią i menopauzy.

Rada dla ciebie - spędzając urlop nad morzem - spaceruj po plaży wczesnym rankiem (wtedy w powietrzu jest najwięcej jodu). Jadaj produkty bogate w jod (ryby morskie, sól jodowana).Ważne badania W diagnostyce chorób gruczołu tarczowego zalecane jest badanie poziomu hormonów przysadki mózgowej i tarczycy we krwi. Ponadto USG, RTG i czasem też scyntygrafia tarczycy.

Nietrzymanie moczu

Kobiety chorują 3-4 razy częściej niż mężczyźni.

Normalnie, przy wypełnionym pęcherzu czujemy, że musimy oddać mocz. W trakcie tej czynności rozluźniają się zwieracze cewki moczowej i kurczy się wypieracz - mięsień stanowiący jedną z warstw ściany pęcherza. Przy wysiłkowym nietrzymaniu moczu (NTM), gdy z jakiegoś powodu wzrasta ciśnienie w jamie brzusznej (np. kaszlemy, podnosimy coś ciężkiego), powstaje nacisk na pęcherz. Popuszczamy, mimo że pęcherz nie jest wypełniony, a wypieracz się nie kurczy. Kobiety częściej niż mężczyźni cierpią na tę przypadłość, a powodem tego jest m.in. odmienna budowa anatomiczna (mamy krótszą cewkę moczową, która nie ma "uszczelniacza", jakim u panów jest prostata), mamy słabsze mięśnie dna miednicy, rodzimy dzieci (a pękniecie krocza może wpływać na wystąpienie NTM). Przechodzimy też menopauzę, a spadek poziomu estrogenów niekorzystnie wpływa na sprężystość tkanki łącznej i mięśniowej, na strukturę włókien więzadeł oraz prowadzi do gorszego ukrwienia narzą-dów miednicy. Trzeba także pamiętać, że nadmiar tkanki tłuszczowej (otyłość) zwiększa nacisk na drogi moczowe.

Rada dla ciebie - wykonuj ćwiczenia mięśni dna miednicy, tzw. ćwiczenia Kegla lub metodą Kari Bo. Ich opis znajdziesz w internecie.

Ważne badania - diagnostyce NTM zalecane jest USG brzucha, posiew moczu, badanie urodynamiczne, ocena pracy mięśni dna miednicy.

Choroby reumatyczne

Kobiety chorują 3 razy częściej niż mężczyźni.

Mówiąc słowo "reumatyzm", trzeba wiedzieć, że kryje się pod nim blisko 200 schorzeń. Można je podzielić na 3 duże grupy: zespoły przeciążeniowo-bólowe (np. zespół bolesnego barku, łokieć tenisisty), choroba zwyrodnieniowa stawów i choroby zapalne (np. reumatoidalne zapalenie stawów - RZS, toczeń). Nie do końca wiadomo, dlaczego częściej chorują na nie kobiety. Z pewnością na pojawienie się i przebieg chorób reumatoidalnych wpływ mają hormony - kobiety po menopauzie, w organizmach których mniej jest estrogenów, częściej cierpią na dolegliwości stawowe niż mężczyźni w tym samym wieku. Również zaburzenia funkcji tarczycy (nadmiar/niedobór produkowanych przez nią hormonów) powodują liczne dolegliwości stawów. Stawom szkodzi także otyłość, a tę częściej mają kobiety. No i buty - wysoki obcas noszony przez nas niekorzystnie wpływa nie tylko na stawy stóp, ale też skokowy, kolanowy, biodrowy i stawy kręgosłupa.

Rada dla ciebie - staraj się nie dopuszczać do nadwagi, a zwłaszcza do otyłości. Zrezygnuj z noszenia na co dzień wysokich obcasów.

Ważne badania - diagnostyce chorób stawów zalecany jest RTG oraz badania krwi i moczu.

Estrogeny - nasza broń kobieca

Choć w organizmach kobiet i mężczyzn znajdują się te same hormony, u nas dominującą rolę odgrywają estrogeny i progesteron, zaś u panów - androgeny i testosteron. Estrogeny chronią nasz organizm m.in. przed chorobami układu krążenia. Korzystnie działają na przemiany lipidowe w organizmie, zmniejszając tym samym ryzyko rozwoju miażdżycy i choroby wieńcowej. Ochraniają nas też przed tworzeniem się niebezpiecznych dla życia zakrzepów czy zatorów.

Ona i on

Aż do 8. tygodnia życia w łonie matki wszystkie zarodki - a właściwie gonady - wyglądają tak samo. Dopiero, gdy do gonady dostaną się tzw. pierwotne komórki płciowe, płeć zaczyna się różnicować. Siedem miesięcy później z jednych zarodków rodzą się dziewczynki, zaś z drugich chłopcy. Mała ONA statystycznie szybciej zaczyna sia-dać, chodzić, mówić, czytać, pisać i liczyć niż mały ON. Po kilku latach te różnice się wyrównują.

Cytrusy: prawdy i mity

W naszym klimacie wydają się być najlepszym źródłem witamin aż do lata, kiedy to możemy cieszyć się pierwszymi rodzimymi owocami. Uchodzą za szczególnych sprzymierzeńców w walce z infekcjami wirusowymi. Zarazem cytryny, mandarynki czy pomarańcze są uważane za jedne z najgroźniejszych alergenów. Jaka jest prawda? Warto jeść, czy nie?
Dla organizmu lepsze od owoców egzotycznych są krajowe



PRAWDA

Analizując dwa gatunki roślin jedynie pod kątem ich ilościowych walorów odżywczych, niejednokrotnie obserwujemy, że "obce" jest lepsze od "swojskiego". To jednak za duże uproszczenie. Kiedy spożywamy konkretne produkty rzeczywiście istotne jest, co konkretnie zawierają, ale także i to, jak nasz organizm poradzi sobie z przyswajaniem wszystkich składników i jak będzie na nie reagował.

Dowiedziono naukowo, że naturalne produkty, typowe dla danego klimatu, są najlepiej dostosowane do potrzeb ludzi w nim żyjących od pokoleń. Przez setki lat nasi przodkowie, a także ich organizmy, uczyły się właściwie wykorzystywać i przetwarzać to, czym obdarowywała natura. Ewolucja to proces promujący najlepiej przystosowanych. Skutki? Wśród rodzimych mieszkańców krajów śródziemnomorskich znacznie rzadziej niż gdzie indziej zdarzają się alergie na owoce morza czy oliwki, a Polakom częściej szkodzi mandarynka niż jabłko.

Oczywiście, oswajamy się z produktami importowanymi, doceniamy walory innych kuchni, ale trzeba pamiętać, że z punktu widzenia biologii takie produkty to wciąż nowość, wręcz rewolucyjna, na którą organizmy bardziej wrażliwe, gorzej się adaptujące, nie muszą być przygotowane.

Obfitość witaminy C w cytrusach jest nie do pobicia dla innych owoców czy warzyw

MIT

Jeśli wierzysz, że ci, którzy nie mogą jeść cytrusów, są skazani na niedobór witaminy C., mylisz się. Godnych zastępców jest wielu, niektórzy nawet dostępni za darmo. Owoce dzikiej róży, pospolitego krzaku, rosnącego w Polsce na łąkach i polach, zawierają 30 razy więcej witaminy C od cytryny. Wprawdzie dzika róża nie nadaje się do jedzenia na surowo, ale i przetworzona wciąż pozostaje doskonałym źródłem witaminy C. Przereklamowaną cytrynę wyprzedzają też czarne porzeczki (prawie cztery razy więcej wit.), czerwona papryka (trzy razy), a nawet kalafior i szpinak (o ok. 50% więcej witaminy C.).

Alergik nie musi bać się niedoborów tej witaminy, jeśli ma w miarę urozmaiconą dietę. Witamina C jest powszechnie dostępna. Zawierają jej całkiem sporo czerwone porzeczki, rzeżucha, truskawki, brokuły, kapusta, pomidory, a nawet ziemniaki.



Jeśli w dzieciństwie nie mieliśmy uczulenia na cytrusy, nie wystąpi i w dorosłym życiu

PÓŁPRAWDA

Prawdopodobieństwo jest bardzo niewielkie, ale istnieje. Zasadniczo wszelkie alergie pokarmowe dotyczą głównie dzieci. Z wiekiem (zazwyczaj do ukończenia trzech, czasem siedmiu lat) objawy alergii pokarmowej ustępują, a u alergika pojawiają się inne problemy. Najczęściej rozwija się wtedyalergia wziewna, zagrożenie astmą, etc. Zarazem lista alergenów, na które nadmiernie reaguje organizm nie jest stała. Bywa, że pierwsze objawy uczulenia obserwowane są u osób dorosłych, nawet ok. 50. roku życia. Zazwyczaj nie jest to jednak alergia pokarmowa, chociaż i ta się zdarza.

Jeśli niespodziewanie masz objawy wskazujące na alergię po spożyciu cytrusów (np. wysypka, ból brzucha), a nigdy wcześniej ich nie obserwowałeś, warto się poważnie zastanowić, czy rzeczywiście stoi za nimi uczulenie na te owoce. Równie dobrze podrażnienie mogły wywołać substancje chemiczne, którymi spryskano roślinę, a ty po obraniu skórki nie umyłeś rąk. Może to też być objaw zwykłego zatrucia pokarmowego czy infekcji wirusowej. Gdyby jednak problem się powtarzał, warto zgłosić go lekarzowi pierwszego kontaktu, a ten, w razie potrzeby, skieruje do alergologa .

Jeśli jesteś już pod opieką tego specjalisty, o nowych objawach poinformuj go podczas najbliższej wizyty.

Gorąca herbatka z cytryną to najlepszy naturalny środek przeciwwirusowy

MIT
Herbata z cytryną ma takie samo działanie przeciwwirusowe, jak herbata bez cytryny, jeśli plasterek owocu wrzucamy do wrzątku. Pod wpływem wysokiej temperatury witamina C błyskawicznie się z napoju ulatnia. Pozostaje więc albo naprawdę picie gorącego napoju (odradzamy: można się poparzyć), albo dodanie cytryny po jego wychłodzeniu. Trzeba jednak pamiętać, żeby nie czekać do zupełnego wychłodzenia płynu. Ciepła herbata (nawet bez dodatku) też działa przeciwwirusowo, gdyż rozgrzewa organizm. To działa pobudzająco na układ immunologiczny, szczególnie produkcję limfocytów.



Jeśli nie możesz jeść pomarańczy, rozsądnie byłoby też unikać bananów

MIT

Banany nie sa owocami cytrusowymi, ani nawet bliskimi krewniakami cytrusów. Zazwyczaj są dobrze tolerowane przez organizm i nie wywołują zbyt często alergii. Wprawdzie każdy produkt spożywczy może uczulać, jednak silne właściwości alergizujące wykazują tylko niektóre. Na czarnej liście królują cytrusy, ale nie banany. Zazwyczaj można je bezpiecznie podawać nawet bardzo małym dzieciom.

W chłodne dni przed wyjściem z domu nie powinniśmy spożywać owoców egzotycznych

PRAWDA

Owocowa sałatka na śniadanie to skuteczny sposób na wychłodzenie organizmu. Owoce typowe dla Południa i tropików skutecznie gaszą pragnienie, a zarazem obniżają ciepłotę ciała. Doskonale sprawdzają się podczas upałów, ale gdy na zewnątrz zawierucha i chłody, a przed tobą stanie na przystanku, lepiej ich nie jeść nawet dwie godziny przed wyjściem.

Skąd te zdumiewające właściwości owoców? Zawdzięczamy je również ewolucji. Nie tylko człowiek dostosowywał organizm do dostępnego pokarmu. Rośliny zadbały, by ktoś zechciał sięgnąć po ich owoce i je zjeść. Przecież to niezawodny sposób przetrwania gatunku (rozsiewanie nasion). Zatem: najsmaczniejsze są owoce w pełni dojrzałe, a egzotyczne, poza smakiem, serwują też wyjątkowe orzeźwienie. Niestety, w klimacie umiarkowanym to wątpliwa korzyść poza sezonem letnim.



Owoce cytrusowe są najzdrowsze w swojej ojczyźnie

PRAWDA

Owoce importowane zdecydowanie różnią się walorami smakowymi i zdrowotnymi od swoich krewniaków przeznaczonych do spożycia w klimacie, w którym wzrastały. Długotrwały transport wymaga stosowania specjalnych zabezpieczeń przed zepsuciem towaru. Niejednokrotnie są to konserwanty. Przerywa się też proces dojrzewania (zbiera owoce jeszcze zielone), tymczasem dowiedziono, że nie tylko najsmaczniejsze, ale i najzdrowsze, są te, które nabierały pełnych "rumieńców" na słońcu.

Gruba, usuwana skórka zwykle skutecznie chroni sam owoc przed "chemią", jednak nie można wykluczyć, że część niechcianych związków przez nią przenika. Warto przy tym pamiętać, że szczególne ryzyko niesie spożywanie owoców importowanych z daleka, których skórka jest cienka (np. winogron).

Warto je jeść tylko wtedy, gdy chcemy uzupełnić niedobory witaminy C

MIT

Witamina C to tylko jedno z dóbr znajdujących się w cytrusach. Obfitują również w antyutleniacze, substancje docenione w profilaktyce osteoporozy i wielu chorób nowotworowych. Zasługują, by wprowadzić je do diety także ze względu na pektyny. Wspierają układ immunologiczny i procesy trawienne, gdyż sprzyjają naturalnemu oczyszczaniu organizmu a zarazem regulują pracę jelit, których sprawne funkcjonowanie jest kluczowe dla odporności.

Owoce cytrusowe dostarczają też kwas foliowy, odpowiedzialny za sprawne funkcjonowanie układu nerwowego i działający krwiotwórczo, oraz beta-karoten, korzystny głównie dla stanu skóry i narządu wzroku. Leczy nawet cytrusowy aromat, łagodząc uczucie stresu i znosząc napięcie.

Cytrusy pomagają budować tarczę przeciw wirusom, ale w żaden sposób nie ochronią nas przed infekcją bakteryjną

MIT

Cytrusy generalnie wzmacniają odporność, a tym samym pomagają organizmowi bronić się przed wszelkimi agresorami, nie tylko wirusami. Dzięki zawartości witaminy C wzmacniają naczynia włosowate i poprawiają funkcjonowanie limfocytów, a te rozprawiają się i z bakteriami.

Krwinki pracują sprawniej dzięki zawartym w cytrusach pektynom. Substancje te usuwają z organizmu toksyny, w tym takie, które blokują pracę przeciwciał. Uwaga! By owoce cytrusowe nie straciły swoich prozdrowotnych właściwości trzeba przechowywać je w temp. poniżej 15 st. C., a najlepiej w lodówce.

Nadciśnienie. Jesteś młody, nadciśnienie to nie twój problem?


Objawy nadciśnienia: częste bóle głowy ;ciśnienie tętnicze przekracza normy dla danej płci i grupy wiekowej; zaburzenia widzenia
Przyczyny: W większości przypadków (ok. 95 proc.) przyczyna choroby jest nieznana.
Ryzyko zachorowania: Wzrasta powyżej 60. roku życia, u palaczy, osób z nadwagą, nadużywających alkoholu, prowadzących siedzący i nerwowy tryb życia, przyjmujących niektóre leki np. sterydy, jedzących tłusto, nadużywających soli. Częściej chorują mężczyźni.
Diagnostyka: Wielokrotne pomiary ciśnienia wykonywane z użyciem uciskowego mankietu gumowego. Nowoczesnym sposobem pomiaru jest Holter ciśnieniowy - całodobowy automatyczny pomiar ciśnienia tętniczego. Konieczne jest oznaczenie poziomu sodu, potasu, cholesterolu i lipidów, RTG klatki piersiowej i EKG.
Powikłania związane z nadciśnieniem: Zwiększony napór krwi na ścianki tętnic sprzyja miażdżycy i grozi zawałem lub udarem mózgu.
Leczenie nadciśnienia: Unikanie nadmiaru soli, zwiększenie aktywności fizycznej. Jeśli mimo to nie ma poprawy, chory musi przyjmować leki obniżające ciśnienie.


"Jestem w kwiecie wieku, więc nadciśnienie tętnicze mnie nie dotyczy"- takie optymistyczne twierdzenie w świetle ostatnich badań przestaje być prawdą. Coraz częściej słyszymy, że nadciśnienie nie jest jedynie chorobą ludzi starszych i w średnim wieku. Cierpi na nie co piąty Amerykanin w wieku 24-32 lat - wykazały badania opublikowane przez najnowsze wydanie "Epidemiology".
Młodzi w grupie ryzyka

Jeszcze niedawno raport National Health and Nutrition Examination Survey sugerował, że wśród ludzi młodych nadciśnienie jest rzadkością. Występuje ono jedynie u 4 proc. dwudziestolatków- twierdzili naukowcy.
Zaprzeczają temu nowe badania specjalistów University of North Carolina w Chapel Hill, jakie przeprowadzono na 14 tys. osobach uczestniczących w wieloletnich obserwacjach w ramach National Longitudinal Study of Adolescent Heath (znanych jako Add Health). Wynika z nich, że na nadciśnienie (powyżej 140/90 mmHg) choruje prawie jedna piąta osób w wieku 24-34 lat.

Nieświadomi choroby
To niepokojące odkrycie, gdyż nadciśnienie powoduje chorobę wieńcową, niewydolność serca, a także udar mózgu i niewydolność nerek, które mogą rozwijać się już w młodym wieku- twierdzi Quynh Nguyen, jeden z autorów badań. Tymczasem wielu młodych ludzi z podwyższonym ciśnieniem tętniczym krwi nie zdaje sobie nawet z tego sprawy.



Winny styl życia
Wzrost zachorowań na nadciśnienie u młodych dorosłych spowoduje, że wcześniej niż ich rodzice zapadną oni na choroby serca i cukrzycę- mówi dr Suzanne Steinbaum, kardiolog z Lenox Hill Hospital . Jej zdaniem, powodem tego jest niezdrowy styl życia. Aż jedna trzecia osób młodych jest otyłych lub ma nadwagę, co sprzyja nadciśnieniu.
Polskie Towarzystwo Nadciśnienia Tętniczego zaleca, żeby regularnie sprawdzać swoje ciśnienie tętnicze. Z najnowszych badań wynika, że powinni to robić także osoby dwudziestoletnie. Jedynie wcześnie wykryty jakikolwiek wzrost ciśnienia można uchronić przed groźnymi powikłaniami tego schorzenia.

Alarmujące statystyki
Na nadciśnienie choruje prawie 40 proc. Polaków w wieku 20-74 lata- wynika z badań WOBASZ przeprowadzonych w 2005 r. Równie niepokojąco wypadły badania dotyczące nadciśnienia wśród Polaków NATPOL, z których wynika, że zbyt wysokie ciśnienie ma w naszym kraju prawie jedna czwarta osób. Drugie tyle wykazuje tzw. wysokie prawidłowe ciśnienie, czyli 130-139/85-89 mmHg, które w ciągu kilku lat może przeobrazić się w pełne nadciśnienie tętnicze.

Włosy problematyczne

Włosy suche i łamliwe, przetłuszczające się, wypadające czy z łupieżem potrafią być prawdziwym utrapieniem. Zazwyczaj nie ma jednego cudownego sposobu, by pozbyć się tych kłopotów. Jednak odpowiednia pielęgnacja, dobrze dobrane kosmetyki i dieta mogą zdziałać wiele. Eksperci twierdzą, że tylko połowa naszych kłopotów z włosami jest uwarunkowana genetycznie czy wynika z naturalnych zmian hormonalnych. W pozostałe wpędzamy się sami błędami przy pielęgnacji, a nawet niewłaściwym trybem życia.








Przetłuszczające się włosy to nie tylko problem nastolatek, zdarzyć się może w każdym wieku - szczególnie w okresach hormonalnych huśtawek. Gruczoły łojowe na skórze głowy wydzielają wtedy zbyt dużo sebum. Na dodatek często nosimy nieprzewiewane nakrycia głowy, stosujemy źle dobrane kosmetyki, więc nasza fryzura robi się świecąca i posklejana. Podstawową zasadą pielęgnacji włosów tłustych jest częste mycie, przynajmniej 2-3 razy w tygodniu, a najlepiej codziennie - zaleganie łoju tylko potęguje problemy. W przypadku rzadszego mycia możemy stosować lecznicze szampony do włosów tłustych - przeciwłojotokowo działają kosmetyki z siarczkiem selenu i pirytionianem cynku, biosiarką, allantoiną, kwasem salicylowym. Jednak, gdy włosy myjesz każdego ranka czy wieczora, szampon powinien być przeznaczony do codziennej pielęgnacji. Lekkie muszą być też odżywki, należy je nakładać od połowy długości włosa, a nie od nasady. Jeśli zależy nam, by włosy by włosy jak najdłużej pozostały sypkie i lekkie warto zastosować ziołową płukankę - z dodatkiem rumianku czy chmielu, a następnie wmasować w skórę głowy sok z cytryny. Kwaśna mikstura działa ściągająco na gruczoły łojowe i zmniejsza wydzielanie tłuszczu. Jeśli używamy suszarki, to tylko z zimnym nawiewem - wysoka temperatura stymuluje produkcję łoju. Fryzjerzy radzą, by w przypadku włosów przetłuszczających się nie nadużywać kosmetyków do stylizacji, a przy nasilonych kłopotach odwiedzić dermatologa. Zapewne przepisze nam odpowiednie apteczne kosmetyki. Może też zalecić zmianę diety. Zbyt duża ilość węglowodanów: produktów zbożowych i cukrów, sprzyja przetłuszczaniu się. Może je powodować także stres - wzrasta wtedy poziom androgenu, hormonu wydzielanego przez nadnercza, który stymuluje gruczoły łojowe skóry.

Skąd się łupież bierze?

Zaniedbane przetłuszczające się włosy mogą być przyczyną kolejnych kłopotów - łupieżu. Najczęściej kojarzymy go z ze zbyt suchą, łuszczącą się skórą głowy. To tak zwany łupież suchy. Ale istnieje także tłusta odmiana łupieżu, czyli łojotokowe zapalenie skóry. W pierwszym przypadku nasada włosów wygląda na przetłuszczoną i oddzielają się od niej płatki zrogowaciałego naskórka, ale końcówki są suche a nawet przesuszone. Łupież tłusty jest co prawda mniej widoczny, ale i trudniej go usunąć - łuski są ciężkie, żółtawe. Łupieżu zwykle nabawiamy się stosując niewłaściwe kosmetyki, podrażnioną w ten sposób skórę głowy atakują grzyby (Pityrosporum ovale) i bakterie.

Bardzo skuteczne w leczeniu łupieżu są szampony zawierające substancje przeciwgrzybiczne: ketanazol, flutrimazol, bifonazol, mikonazol. Dostępne w drogeriach specyfiki zawierają ich niewielkie stężenia - mocniejsze przepisuje na receptę dermatolog. Z domowych sposobów polecane jest nakładanie na skórę głowy, na pół godziny, namoczonych wcześniej na noc nasion kozieradki. Włosy z łupieżem po myciu warto spryskać octem jabłkowym. Zawarte w nim kwasy alfahydroksynowe zwalczają grzyby i bakterie, powodujące łupież. Zanim uporamy się z sypiącym się problemem - lepiej dobierać jasne stroje. Drobinki spadające na ubranie będą mniej widoczne. Przy łupieżu zalecana jest dieta bogata w witaminy A, E i z grupy B - jest ich dużo kiełkach pszenicy, wątrobie, jajach i drożdżach oraz poprawiającą stan skóry siarkę - znajdziesz ją m.in. w mięsie ryb.

Nie żałuj setki!

Wiosną często martwi nas wypadanie włosów. Utrata stu do dwustu dziennie to norma, ale trzystu lub czterystu to objaw chorobowy. Przyczyn może być wiele, od problemów hormonalnych, po przebytą infekcję czy niedobory w organizmie. Włosy wypadają przy niedoczynności tarczycy, u kobiet, gdy gwałtownie spada poziom estrogenu, a rośnie hormonów męskich - czyli w czasie menopauzy, kiedy to może pojawić się łysienie androgeniczne (włosy przerzedzają się przede wszystkim na czubku głowy) lub połogu - gdy spada poziom hormonów ciążowych. U mężczyzn wypadanie włosów często jest początkiem łysienia, które zwykle jest uwarunkowane genetycznie. Wypadanie włosów może być też wynikiem zażywania leków - silnych antybiotyków, środków antydepresyjnych czy przebytej infekcji z wysoką gorączką - wtedy osłabienie włosów może się pojawić nawet pięć miesięcy po chorobie, bo podczas jej trwania więcej włosów przechodzi w stan spoczynku (fazę teleogenową), wypadają dopiero po jakimś czasie.

Odpowiednia dieta to podstawa, jeśli chcemy, by nasze włosy trzymały się głowy. I nie jest to tylko kwestia witamin: budulcem włosów są białka, czyli mięso, jaja, ryby, produkty zbożowe, rośliny strączkowe. Konieczne są także kwasy tłuszczowe (omega-3 i omega-6). Ich źródła w diecie to ryby, orzechy, pestki dyni, awokado. Przed wypadaniem chronią włosy witamina A i beta-karoten - znajdziemy je w zielonych, żółtych i pomarańczowych owocach i warzywach, ziemniakach, natce pietruszki, wątrobie, maśle. Często jednak wprowadzanie tych składników do diety, gdy już problem się pojawi, nie wystarczy - wtedy konieczna jest suplementacja. W aptekach dostępne są specjalne doustne preparaty wzmacniające włosy. Możemy także stosować zewnętrznie wzbogacone mikroelementami kosmetyki i preparaty witaminowe w ampułkach.

Z ziół pomoże nam pity codziennie napar ze skrzypu, inny sposób to maseczka ze startej czarnej rzepy nakładanej na pół godziny przed myciem. Nie powinniśmy bać się szczotkowania - im wcześniej martwe włosy opuszczą cebulki, tym prędzej pojawią się nowe.

Na własne życzenie

Suche i zniszczone włosy to problem na który najczęściej zapracowaliśmy sami. Zbyt częste i mało profesjonalne farbowanie, używanie prostownicy, źle dobrane kosmetyki szkodzą naszej czuprynie. Choć podłoże takiej przypadłości może być też genetyczne lub związane z chorobami, głównie tarczycy i przysadki. Często pojawia się dodatkowy problem - rozdwajające się końcówki. Na nie jest tylko jedna rada - ściąć, a w przyszłości dbać o końcówki zabezpieczając je np. płynnym jedwabiem. Suche włosy wymagają starannej i cierpliwej pielęgnacji. Kosmetyki powinny zawierać kompleksy aminokwasów, pantenol, hydrolizaty protein i pochodne poliglikoli. Suchym włosom nie wystarczy odżywka - potrzebują maski, najlepiej profesjonalnej. Dobrze sprawdzają się w ich pielęgnacji substancje naturalne, np. oliwa z oliwek czy olej kokosowy. Wcieramy je wówczas godzinę przed myciem i zabezpieczamy włosy ciepłym ręcznikiem. W diecie olbrzymie znaczenie ma udział nienasyconych kwasów tłuszczowych - ziołową metodą na problemy z włosami jest jedzenie łyżki zmielonego siemienia lnianego przed śniadaniem. Takie włosy trzeba również koniecznie chronić przed słońcem, nie służy im słona i chlorowana woda. Pamiętajmy za to o nawilżeniu nie tylko włosów, ale i całego organizmu - włosy robią suche, gdy ich wilgotność spada poniżej 10 proc. - więc ważne jest picie odpowiedniej ilości płynów.

Noworoczne postanowienia? Dlaczego nie

Oczywiście, możesz skończyć jak Bridget Jones, czyli zapomnieć o nich w okolicach trzeciego stycznia...Ale możesz też odnieść sukces... Sporo osób właśnie z Nowym Rokiem żegna się bezpowrotnie z nałogami, nadmiarem kilogramów, nietrafionym 
sercowym wyborem... Nie masz jeszcze listy? Podpowiadamy!





1. Zrobię koniecznie badania profilaktyczne
Nawet dyskretne kłopoty ze zdrowiem, niezauważalne dla laika, z czasem mogą przekształcić się w solidny problem. Kontrolom profilaktycznym podlegamy od urodzenia. Systematycznie rodzice chodzą z nami na badania bilansowe, by upewnić się, że rozwój jest prawidłowy. A potem dorastamy, wpadamy w wir życia, wiemy lepiej i dochodzimy do wniosku, że na "chorowanie" mamy jeszcze czas.

Kto z nas, z ręką na sercu, może powiedzieć, że raz w roku kontroluje ciśnienie tętnicze, poziom cukru we krwi, robi badanie ogólne moczu i morfologię, a w przypadku niepokojących objawów sprawdza hormony tarczycy? Która z pań pamięta o comiesięcznym samobadaniu piersi, regularnych cytologiach, mammografii?

Gratulujemy nielicznym rozsądnym, którzy z czystym sumieniem odpowiedzą, że to robią. Pozostałym proponujemy kontakt z internistą z okazji Nowego Roku. Jeśli się nie uda, to może na urodziny? Do lekarza i na zlecone przez niego badania nie idziemy po to, żeby odkryć chorobę (chociaż często bywa i tak), ale przede wszystkim, by upewnić się, że jesteśmy zdrowi.

Fakt, złośliwi przypomną nam, że lekarze nie są znowu tacy skorzy, by cokolwiek zlecać, a nawet, by nas przyjąć o rozsądnej porze. Wielu z nas może jednak skorzystać z poradni przy zakładzie pracy, w której bywa łatwiej. Czasem warto też wydać parę groszy, by spóźnione leczenie będzie kosztować zdecydowanie więcej. A po co? Przypominamy:

2.      2.  Będę jeść ryby 2-3 razy w tygodniu

Ryby, zwłaszcza te tłuste, wychodzą nam na zdrowie. Chronią serce, wspierają pracę mózgu, budują mocne kości, zapobiegają miażdżycy. Zapewniają dobry nastrój, poprawiają wygląd skóry, opóźniają procesy starzenia. Nawet mają pozytywny wpływ na wyniki w nauce naszych dzieci. O zaletach ryb można mówić i mówić... A jednak, ostatecznie, i tak przegrywają na naszych stołach z mielonym czy schabowym.

Z przyzwyczajeniami trudno wygrać. Może uda się w tym roku? Szczególnie, że ryby nie muszą być nudne. Można je przyrządzić na wiele sposobów. Smażone, duszone, gotowane, pieczone. Jako rybne paluszki i dodatek do sałatek.

3.       3Ograniczę alkohol

Kac to nic fajnego. Utrata kontroli nad sobą tym bardziej. Szczególnie z pewnej perspektywy dochodzimy do wniosku, że nie było warto. W trakcie jakoś więcej mamy odwagi i pewności siebie...

Alkohol to puste kalorie. Niszczyciel zdrowia fizycznego i psychicznego. Nadużywanie alkoholu prowadzi do rodzinnych dramatów. Czasem naprawdę trudno stwierdzić, że to już właśnie o ten konkretny kieliszek za dużo.

Wszystko jest dla ludzi, a picie, z umiarem, może być nawet korzystne dla zdrowia. Bywa jednak, że nie zauważamy, kiedy przechodzimy na drugą stronę. Nie chcemy nikogo pouczać. Poniżej jednak testy i informacje, które pomogą wam odpowiedzieć na pytanie, czy już macie problem i co ewentualnie z nim robić.

4.     4Odwiedzę dentystę i ginekologa

Panom wystarczy stomatolog , chociaż nie zaszkodziłoby, gdyby zajrzeli do urologa. Wciąż, niestety, popularne podejście, że do dentysty idziemy dopiero wtedy, gdy zęby bolą, sprawia, że możemy w Polsce mówić o epidemii próchnicy i paradontozy .

Z jednej strony część Polaków wydaje majątek na prostowanie zębów i ich wybielanie, z drugiej: do szpitala, niejednokrotnie w ciężkim stanie, trafiają pacjenci, którzy zachorowali na zapalenie mięśnia sercowego czy dopuścili do zniszczenia wątroby z powodu zaniedbania zębów. Odogniskowe ciężkie zapalenia odległych narządów wprawdzie nie są częste, ale się zdarzają. Nieświeży oddech, potworny ból, konieczność rwania zębów to zjawiska wciąż powszechne. Naprawdę warto?

Polska jest w niechlubnej czołówce śmiertelności kobiet z powodu raka szyjki macicy. Na nic się zdają akcje uświadamiające, możliwość wykonywania bezpłatnie badań cytologicznych.

Do ginekologa Polki często chodzą tylko wtedy, gdy spodziewają się dziecka lub nie mogą się go doczekać. Tymczasem opieka ginekologiczna jest niezbędna przez całe życie, także po menopauzie. To, że nie jajeczkujesz, nie zmienia faktu, że rak czyha. Nie ukryjesz się przed nim w domu. Możesz go wyprzedzić, a także pokonać tylko wtedy, gdy na czas trafisz do lekarza. Statystyki nie kłamią. Wcześnie wyryty rak szyjki macicy jest w 100% uleczalny.

Idź do ginekologa. Jeśli nie chcesz zrobić tego dla siebie, zrób prezent bliskim. Potrzebują cię.


5. Zamienię chipsy na zdrowe przegryzki

Realizacja tego postanowienia w sumie nie jest taka trudna. Jeśli masz skłonność do przegryzania podczas oglądania telewizji, zajadania stresów czy, zwyczajnie, z nudów, rób to. Nad nawykami ciężko zapanować. Zarazem, już na etapie zakupów, wybieraj przegryzki, które wyjdą ci bardziej na zdrowie, niż chipsy, batoniki, cukierki, ciasteczka... Postaw na solidną porcję błonnika: usprawni trawienie, uchroni przed tyciem w oczach. Możesz jeść gotowe muesli, możesz pokroić warzywa i owoce. Jeśli jesteś na diecie, raczej uważaj z sosami. Ich skład jest ważny, a diabeł tkwi w szczegółach.

Pogryzaj pestki dyni, słonecznika. Nie unikaj kiełków. To, że jeden producent wypuścił produkt z Escherichią coli, nie oznacza jeszcze że szkodzą.

Fakt, surowa marchewka nie smakuje, jak czekolada i nie poprawi równie skutecznie humoru, jednak lepiej się poczujesz, wchodząc w ulubioną sukienkę już tej wiosny. Zresztą i czekoladę można wybrać nie najgorszą, a zarazem nakarmić mózg. Nie musisz być zaraz doskonały. Czasem można złamać zasady (z naciskiem na "czasem"), ale najpierw koniecznie trzeba je ustalić.

6. Sport: 3x30/7

Bez ruchu ani rusz. Siedzący tryb życia naprawdę nam nie służy. I co z tego, że o tym wiemy? Zwykle niewiele. Ci bardziej "rozsądni" i "dbający o zdrowie", po miesiącach siedzenia za biurkiem próbują nadrobić stracony czas podczas aktywnego urlopu. Siłownia, wspinaczka, narty od świtu do zmierzchu... Niestety, naukowcy są zgodni. Krótkotrwały wysiłek nie służy naszemu zdrowiu tak, jak regularny. Czasem okazuje się nawet szkodliwy.

Chcesz mieć zdrowe serce, jasny umysł, sprawne ciało? Kto by nie chciał! Zatem zapamiętaj przepis: sport 3 razy w tygodniu po 30 minut (przynajmniej na początek). Koniecznie na świeżym powietrzu. Niby jak to zrobić? To proste! Na początek nie są zalecane ćwiczenia bardzo obciążające. Idealny jest spacer! Może do pracy? Masz niedaleko? Wybierz dłuższą trasę. Ważna jest konsekwencja, wypracowanie nawyku. "Brak czasu" to zazwyczaj marny wykręt. Ileż go marnujemy na kanapie?


7. Ograniczę cukier

Opinie, że biały cukier to "biała śmierć" wcale nie są aż tak bardzo przesadzone. Wiadomo, że jego nadmiar obniża odporność, sprzyja chorobom nowotworowym, w tym rakowi odbytnicy, nerek, wątroby, nowotworom kobiecym. Prowadzi do cukrzycy typu drugiego, przyspiesza proces starzenia skóry (obniżając rezerwy kolagenu), źle wpływa na pracę serca... Nadal masz ochotę posłodzić herbatkę trzema łyżeczkami cukru? Może przemyślisz sprawę? Także, nim skonsumujesz te pachnące wypieki, do których trafiło parę szklanek zgubnego "polepszacza" smaku...

8. Pozbędę się nadwagi

Jak przemyślisz powyższe, to raczej nadwaga, cudownie, pożegna się sama i zacznie znikać. Piękniejsza i zdrowsza śmielej spojrzysz w przyszłość... Robisz wszystko, jak należy, a waga ani drgnie? To może być poważny problem zdrowotny. Otyłość prowadzi do ciężkich schorzeń, ale bywa odwrotnie. To nadwaga, a nawet otyłość, są objawami istniejącego zdrowotnego problemu. Dla pewności skontaktuj się z lekarzem pierwszego kontaktu. Przy otyłości: z bariatrą.

9. Nie zapomnę o urlopie

Jeśli został ci spory zapas urlopu z ubiegłego roku, nie masz się czym chwalić. Pracoholizm to choroba, którą najlepiej skonsultować ze specjalistą. Brak odpoczynku w dłuższej perspektywie jest zabójczy. Sprzyja wypaleniu zawodowemu, depresji, wielu problemom ze zdrowiem, pozornie nie mającym związku z emocjami, stresem. Nie wypoczywasz, nie żyjesz.

Konkretne problemy ze zdrowiem leczy się klimatem. Terapia ma jednak sens dopiero wtedy, gdy w przyjaznym środowisku spędzisz co najmniej trzy tygodnie. Zaplanuj je już teraz. Zrób rezerwację, wpłać zaliczkę. Może to cię zmobilizuje, by wreszcie o siebie zadbać, jak należy.

10. Rzucam palenie

Ostatnie, a może najważniejsze... Celowo nie piszemy: "rzucę", tylko "rzucam", bo najlepiej zrobić to zaraz (też marzymy, że się nam uda...). Udowodniono, że uzależnienie od nikotyny jest silniejsze niż od narkotyków, alkoholu, kofeiny. Dlatego tak trudno rzucić. Dlatego nie pomagają ostrzeżenia o raku, impotencji, starzeniu się skóry... Zawodzą najróżniejsze metody... Zawsze jednak warto próbować. Niektórym się przecież udało.